Świat online pełen jest śladów, cyfrowych oczywiście. Każde kliknięcie, czy przesunięcie to trop, który może pomóc odtworzyć przebieg wydarzeń. Jednak to zaledwie skrawek informacji - ale gdyby mieć ich kilka, albo kilkanaście, wówczas możemy rozwikłać zagadkę, zanim zrobią to inni. Niczym bohater książki Arthura Conana Doyle’a, dziś Sherlockiem Holmesem jest każdy marketer zbierający informacje. A tych wyraźnie przybywa, internauci rozsiewają je w każdym zakamarku internetu. W związku z tym rośnie również liczba źródeł, z których marketingowy detektyw korzysta. Dziś jest ich średnio aż o 60% więcej niż jeszcze dwa lata temu, podaje Salesforce.

 REKLAMA 
 Baner srodtekstowy350x350 strona KSeF 
 


Ponieważ sprzedaż detaliczna przenosi się do świata cyfrowego, konsumenci wchodzą w interakcję z markami wykorzystując kanały takie jak np. media społecznościowe, wirtualni asystenci, czy strony internetowe.” - mówi Rafał Szychowski członek zarządu agencji OAN, która specjalizuje się w realizacji kampanii reklamowych z użyciem Big Data oraz dodaje: - “Nic więc dziwnego, że marketerzy sięgają po coraz więcej systemów do analizy zainteresowań swoich klientów. Każdego roku wzrasta również liczba zewnętrznych źródeł danych, których używają.


Potwierdzenie tych słów znajduje się w badaniach przeprowadzonych w drugiej połowie ubiegłego roku przez Salesforce na grupie 900 specjalistów ds. marketingu. Aż 68% z nich deklaruje, że wykorzystuje dane dostarczane przez firmy zewnętrzne, aby lepiej poznać i zrozumieć swoich klientów. To o wiele więcej niż chociażby rok wcześniej, gdzie współczynnik ten wyniósł 55%.

Raport ujawnił również, jak trudne może być dla marketerów zarządzanie wszystkimi źródłami danych: zaledwie 49% pytanych deklaruje, że ma całkowicie ujednolicony widok na wszystkie kanały, z których pochodzą informacje o klientach. Rozwiązaniem tego problemu są platformy DMP. To system dopasowany do potrzeb przedsiębiorstwa, który ujednolica różne źródła pochodzenia danych. Dzięki temu, niezależnie od źródła, firma może sprawnie gromadzić, zarządzać i porządkować informacje o odbiorcach, a następnie skutecznie ich aktywizować.

Taka różnorodność pochodzenia danych wynika z ilości kanałów komunikacji jakimi posługują się „nowocześni internauci”, którzy w sieci czują się jak ryba w wodzie. Przewiduje się, że do 2020 roku najbardziej wpływową grupą staną się osoby określane mianem – Digital Natives.

Cyfrowa subkultura

Pozostaje próba odpowiedzi na pytanie - czy to cyfrowa rewolucja stworzyła “Digital Natives”, czy być może cyfrowe pokolenie przyczyniło się do wybuchu informacyjnej rewolucji? Cyfrowi tubylcy, bo takim mianem określa ich polski słownik, identyfikują się z technologią do tego stopnia, że stała się ona dla nich naturalnym przedłużeniem świata realnego. Jednocześnie są oni w pełni świadomi tego jak działa wirtualna sieć i w związku z tym chętnie udostępnią część informacji o sobie na rzecz bardziej spersonalizowanego przekazu. Czy posiadają jakieś cechy wspólne?

Bardzo często są to osoby zafascynowane technologiami, które określa się mianem techgeeków. Używają smartwearables, czyli inteligentnych akcesoriów, np. zegarków, wykorzystują wiele kanałów komunikacji, więcej piszą niż mówią, a swoje emocje wyrażają poprzez emotikony, instastories czy interakcje w sieciach społecznościowych. To doskonała szansa dla biznesu, który szuka coraz lepszych metod dotarcia do swoich klientów. Jak wielka jest to grupa, niech świadczy fakt, że stworzony przez nas segment użytkowników “Technology geeks” z którego mogą korzystać marketerzy poprzez odpowiednie targetowanie w platformach reklamowych typu Demand Side Platform, liczy w Polsce przeszło 4,6 mln profili” - komentuje Maciej Sawa, CEO OnAudience.com z grupy Cloud Technologies do której należy jedna z największych na świecie hurtowni anonimowych danych o użytkownikach internetu.


Jak muszą reagować firmy w takim razie?

Uniwersalne rozwiązania dawno przestały być wystarczające dla potrzeb nowoczesnego biznesu, który customizuje już nie tylko produkty, ale i komunikat. Dlatego marketerzy w targetowaniu reklam, korzystają z segmentów, które zostały opracowane specjalnie na ich potrzeby w oparciu o algorytmy sztucznej inteligencji. Dzięki temu mogą uzyskać segment dopasowany do ich potrzeb, produktu, projektu lub konkretnego briefu. - informuje z Tomasz Sokół, członek zarządu agencji OAN.


Wiem więcej, mogę lepiej

A jak jest w praktyce? Z badania przeprowadzonego przez Salesforce wynika, że jeden na czterech specjalistów ds. marketingu już wykorzystuje pewną formę sztucznej inteligencji w swojej pracy. Nie jest to imponująca wartość, ale przewiduje się, że wynik ten wzrośnie o 176% w ciągu najbliższych dwóch lat. Według ekspertów największą motywacją do wprowadzenia AI będą: chęć przygotowania hiper spersonalizowanych komunikatów - np. rekomendacji produktów.

Branża już teraz wykorzystuje sztuczną inteligencję do zwiększenia efektywności swojej pracy przy poszukiwaniu trendów i powtarzających się wzorów, które pozwolą lepiej zrozumieć klienta, a dzięki temu przygotować bardziej spersonalizowany przekaz, który zbuduje pozytywny customer experience. Przetworzone w ten sposób informacje pochodzące z cyberprzestrzeni zyskują miano Smart Data.

Ostatnie badania The Drum oraz Sysomos wskazują, że prawie 40% działów marketingu informuje, że już wdrożyło sztuczną inteligencję w swoich strategiach, a większość zapytanych marek zgodziło się, że SI może wprowadzić pozytywne ulepszenia do ich ogólnego planu marketingowego. Jeżeli jednak firma nie ma odpowiednich zasobów finansowych czy ludzkich, zawsze może wyręczyć się pomocą instytucji wyspecjalizowanych w Big Data marketingu, które dostarczą im surowe dane do samodzielnej analizy, bądź zapewnią gotowy zbiór informacji o kliencie. - mówi Rafał Szychowski z agencji OAN.


Źródło: Cloud Technologies

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ:


Back to top