microsoft logo 2018We Wrocławiu, stolicy Dolnego Śląska, mieszka ponad 600 000 ludzi. Wojewódzki Szpital Specjalistyczny im. Jerzego Gromkowskiego z dnia na dzień przeorganizował cały dotychczasowy model pracy. Z 18 oddziałów tylko 2 były zakaźne. W marcu to one pojawiły się w centrum uwagi. Lekarze, pracownicy administracji oraz działu IT potrzebowali zaledwie 2 tygodni, by zdalnie kontaktować się miedzy sobą, a przede wszystkim – diagnozować i leczyć zakażonych koronawirusem pacjentów.

 REKLAMA 
 Baner srodtekstowy350x350 strona KSeF 
 
Wrocławski Szpital Specjalistyczny zatrudnia blisko 1 000 osób. W jaki sposób, z dnia na dzień, doprowadzić do sytuacji, w której będzie można leczyć pacjentów, dbać o bezpieczeństwo personelu i równocześnie szybko podejmować decyzje na podstawie zgromadzonych danych o pacjentach? Pracownicy wrocławskiej placówki natychmiast zdecydowali się na wdrożenie rozwiązań, które miały pomóc zespołom w ułożeniu tej pracy związanej z komunikacją i dokumentacją.

Nagle wywrócił się sposób organizacji naszej pracy. Stanęliśmy przed 2 problemami. Po pierwsze – pojawiło się mnóstwo zadań operacyjnych, od reorganizacji przestrzeni i stawiania dodatkowych ścianek w korytarzach, by stworzyć odrębne ciągi komunikacyjne, poprzez nowe zadania i zmiany funkcji różnych obszarów szpitala, aż po zdobywanie środków ochrony, takich jak gogle dla personelu. Po drugie – gwałtownie wzrastał poziom zagrożenia zarażeniem wynikający z bezpośredniej komunikacji koniecznej do realizacji tych zadań. Mieliśmy ogromną potrzebę kontaktu, rozmowy, ustaleń, a spotkania i rozmowy w większym gronie osób niosły za sobą duże ryzyko. Trzeba pamiętać, że mówimy o drugiej połowie marca, kiedy wiedza o koronawirusie była o wiele mniejsza niż teraz.” mówi Marcin Kowalski, kierownik działu IT, Wojewódzki Szpital Specjalistyczny im. J. Gromkowskiego we Wrocławiu.


Technologia dla ochrony zdrowia i bezpieczeństwa danych

Nowy zdalny model konsultacji między personelem medycznym, bieżące odprawy i uzgodnienia wymagały specjalnych narzędzi. Technologia chmurowa i zawarta w niej usługa Microsoft Teams została wdrożona we wrocławskim szpitalu w zaledwie kilka dni. Na pierwszy ogień przeszkolonych zostało około 80 spośród prawie 1 000 zatrudnionych w placówce osób.

Do tej pory nie używaliśmy do komunikacji z niczego innego poza telefonami. Jako Dział IT postawiliśmy sobie jasny cel – uruchomić spójne, bezpieczne i zintegrowanie rozwiązanie do zdalnej komunikacji. Jeśli tego byśmy nie zrobili szybko, potrzeba zostałaby zapełniona dostępnymi komunikatorami i rozwiązaniami dedykowanymi dla użytkowników domowych. Zapewne z punktu widzenia użytkownika końcowego nie miałoby to znaczenia, ale z punktu widzenia szpitala, byłyby to kanały przepływu informacji kompletnie niezarządzane, bez spójnych systemów nadawania uprawnień i dostępów, niezintegrowane z systemami autentykacji obowiązującymi w Szpitalu. To wszystko oznaczałoby po prostu system wielu rozproszonych, prywatnie tworzonych przez użytkowników kanałów przepływu informacji. Z punku widzenia bezpieczeństwa informacji byłoby to najgorsze możliwe rozwiązanie. Naszym zadaniem było szybkie dostarczenie rozwiązania zabezpieczającego potrzeby użytkowników, a równocześnie kompleksowego i bezpiecznego. Uruchomiliśmy Microsoft Teams i postawiliśmy sobie za cel bezpieczne wdrożenie m.in. brak możliwości logowania się spoza sieci szpitala. To ogromnie ważna funkcja z punktu widzenia przepływu danych, jakimi dysponujemy w szpitalu. Tutaj włączył się partner, firma Supremo z Poznania. Pracowali z nami wieczorami i w weekendy, aby skonfigurować rozwiązanie w taki sposób, aby gwarantowało najwyższy poziom bezpieczeństwa danych szpitala” dodaje Marcin Kowalski.


Tradycyjne odprawy dla ordynatorów i pielęgniarek przeniosły się w świat wirtualny. Poszczególne zespoły medyczne mogły konsultować się i rozmawiać online bez konieczności opuszczania własnego gabinetu. Cała wewnętrzna komunikacja szpitala zmieniła się o 180 stopni dając personelowi możliwość bezpiecznego kontaktu między sobą, by w efekcie zapewnić pacjentom troskę i opiekę jakiej potrzebowali.

Nie znaliśmy Microsoft Azure, nie znaliśmy Teamsów, czy Office 365. Były to dla nas kompletnie nowe produkty i kompletnie inna filozofia podejścia do zarządzania oprogramowaniem. Rozpoznawaliśmy produkt w boju, a po 2 tygodniach zaczęliśmy tego używać na poziomie Działu IT, by wkrótce wprowadzić rozwiązanie do powszechnego użytku. mówi Marcin Kowalski.


Teamsy do kontaktu z pacjentem

Dla lekarza komputer nie jest głównym narzędziem pracy, dlatego informatyzacja i zapoznawanie się z technologią w obszarze medycyny przebiega w sposób szczególny. We wrocławskim szpitalu już teraz – w oparciu o Microsoft Teams – ruszają konsultacje psychologiczne dla dzieci. Każdy z psychologów, z poziomu kalendarza w usłudze może ustawić czas spotkania z pacjentem. Wizyta, jeśli istniałaby taka konieczność, może być nagrywana, ekran udostępniany, osoby uczestniczące w spotkaniu się widzą, a cała dokumentacja ze spotkania jest później dostępna.

Jeszcze pół roku temu, przed COVIDem lekarze z dystansem podchodzili do czegoś takiego jak zdalne porady. Teraz widzimy, że w sporej ilości obszarów to doskonałe rozwiązanie. Bezpieczeństwo w dobie COVIDu i zdecydowanie lepsze wykorzystanie czasu to korzyści, jakie udało się osiągnąć już teraz. Oczywiście, są dziedziny, w których nie da się zastąpić bezpośredniego kontaktu, dlatego informatyzować obszary medyczne należy rozsądnie i w konsultacji z personelem medycznym. W przyszłości planujemy wykorzystanie Teamsów w wielu innych obszarach, widzimy w tym rozwiązaniu ogromny potencjał, mimo, że dalej czujemy, że znamy je tylko z grubsza. Poprosiliśmy wszystkich ordynatorów o pomysły, jak kreatywnie można wykorzystać to rozwiązanie na rzecz szpitala i pacjentów. Od razu pojawiły się pierwsze propozycje – np. rozważamy zastosowanie usługi kursach na oddziale rehabilitacji mówi Marcin Kowalski.


Szkolenia, współpraca i to jeszcze nie wszystko…

W ciągu miesiąca od wdrożenia, szpitalny zespół IT zaczął używać usługi do komunikacji z dostawcami i partnerami zewnętrznymi. W tej chwili każdy projekt IT to osobny zespół na Teamsach. W ramach IT nawet 2-3 pracowników tworzy zespół, a komunikacja mailowa z 200-300 maili dziennie spadła do kilkunastu podstawowych. Szpital rozpoczyna także wspólnie z Politechniką Wrocławską projekt badawczo-rozwojowy. Współpraca także będzie odbywała się w usłudze.

Niedawno kupiliśmy 10 nowoczesnych, mobilnych urządzeń do EKG i do szkoleń z obsługi tych aparatów również założyliśmy kanał na Teamsach. Dodatkowo cały czas przeprowadzamy szkolenia z udziałem naszych specjalistów. Szpital przeprowadził 5 szkoleń dla lekarzy z Dolnego Śląska, w których 500 osób z całego województwa zostało przeszkolonych w ciągu 2 tygodni, nie wychodząc z gabinetów lekarskich - dodaje Marcin Kowalski.


Virtual Desktop – ubezpieczenie na najgorszy zbieg zdarzeń

Dynamika COVIDu wymykała się standardowej organizacji pracy. Bardzo szybko szpital musiał być z punktu widzenia IT w pełni przygotowany na 2 scenariusze. Po pierwsze – w razie takiej potrzeby zagwarantowanie bezpieczeństwa i danie możliwości pracy zdalnej pracownikom, którzy taką pracę mogli wykonywać z własnych domów i drugi scenariusz – trudniejszy, ale do którego na szczęście nie doszło – przymusowa kwarantanna pracowników oddziałów (w rym szczególnie specjalistów chorób zakaźnych): lekarzy czy pielęgniarek. Z dnia na dzień wrocławski szpital przekształcał się w jednoimienną placówkę z 500 łóżkami potencjalnie przygotowanymi z myślą wyłącznie o pacjentach z wirusem.

Nie mieliśmy wystarczającej liczby dostępnych komputerów przenośnych, możliwość konfiguracji i wydawania tych urządzeń, które mieliśmy, także wymagała czasu, a później pojawił się problem z obsługą VPN, zabezpieczeniami, przekazywaniem sobie sprzętu w przypadku dynamicznie zmieniającej się sytuacji. To wszystko było problematyczne. Z drugiej strony nie mogliśmy sobie pozwolić na to, by ludzie pracowali z prywatnych komputerów w domach podłączeni do naszej sieci korporacyjnej. Brak kontroli i wiedzy o oprogramowaniu będącym na komputerach prywatnych, brak kontroli nad uprawnieniami lokalnymi użytkownika – to wszystko stanowiło zbyt duże zagrożenia w obszarze bezpieczeństwa - mówi Marcin Kowalski.


Rozwiązanie Virtual Desktop, sprawdziło się w codziennej pracy, ale też wkomponowało się w nakreślony przez szpital – hipotetyczny – najgorszy scenariusz, kiedy to część pracowników musiałaby pójść na obowiązkową kwarantannę, a najlepsi specjaliści – lekarze zakaźni – byliby z dnia na dzień „uwięzieni” we własnych domach.

Wchodziliśmy w zupełnie nową technologię jaką były wirtualne pulpity. Kolejne rozwiązanie, którego zupełnie nie znaliśmy jeszcze w lutym. Jak zamierzaliśmy z tego korzystać? Można było w bardzo prosty sposób, po dobrej konfiguracji, tak naprawdę sms’em albo mailem wysłać link do strony internetowej, a użytkownik wchodząc w ten link z własnego, prywatnego komputera czy laptopa dostawał przed oczy pulpit Windows, z jego punktu widzenia identyczny jak ten, który w normalnych warunkach otworzyłby na komputerze w pracy. Pracownik nie musiał niczego robić dodatkowo, poza tym, co robił w pracy – po prostu się logował. To rozwiązanie, dzięki opcjom konfiguracyjnym zabezpieczało nas także przed ryzykiem wprowadzenia do sieci lokalnej zainfekowanych plików. Dla nas, jako Działu IT sprawne w konfiguracji, bo wystarczyło przygotować jeden „wzorzec”, a dostępne maszyny wirtualne były z niego klonowane. Odpowiedni broker automatycznie kierował logującego się użytkownika na najmniej obciążona maszynę, a „wędrujące pulpity” pozwalały mu na stworzenie komfortowego i przyjaznego wizualnie środowiska dopasowanego do przyzwyczajeń każdego z użytkowników. Co najważniejsze, w ramach Virtual Desktop udało nam się także zainstalować wszystkie istotne aplikacje. Zarówno te do obsługi administracyjnej, jak również oprogramowania szpitalne i przeglądarkę do zdjęć tomografii i rezonansu magnetycznego. Z sukcesem udało się uruchomić wszystkie kluczowe aplikacje. Tak szczerze: na przełomie marca i kwietnia miałem poczucie, że ścigamy się z czasem, żeby być przygotowanymi nawet na najbardziej skrajne scenariusze. Oczywiście kluczową rolę cały czas pełnił i dalej pełni personel medyczny, który walczył na pierwszej linii frontu. Naszym zadaniem było zabezpieczanie dla nich narzędzi teleinformatycznych, żeby ułatwić im pracę tak bardzo jak tylko jesteśmy w stanie. Szpital to skomplikowany organizm – tutaj każdy musi wypełniać swoją pracę najlepiej jak się da. Tylko wtedy całość może dobrze funkcjonować. Na szczęście scenariusz, na który się przygotowaliśmy nie zmaterializował się, ale absolutnie nie żałuję pracy jaką włożyliśmy w jego zabezpieczenie. Teraz po prostu jesteśmy już o wiele lepiej przygotowani na takie sytuacje i wiemy jak uruchomić bezpieczne i wydajne rozwiązania praktycznie z dnia na dzień. Chmura, szczególnie w medycynie, nie jest odpowiedzią na wszystkie problemy. Jest wiele zagadnień, które wymagają starannych analiz. Niemniej po tych doświadczeniach zaczynamy dostrzegać jej ogromy potencjał, a przede wszystkim elastyczność. - dodaje Marcin Kowalski.


Źródło: www.microsoft.com

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ:


Back to top