MES podbija produkcję

Manufacturing Execution Systems (MES), generacja systemów IT do zarządzania produkcją w czasie rzeczywistym pozostawała do niedawna w cieniu swego „wielkiego brata” - systemu ERP. Dziś systemy MES wkraczają do coraz większej liczby firm i w ciągu 2-3 lat powinny podwoić swoje udziały w rynku systemów informatycznych. - To globalny trend, który obejmuje także Polskę – mówi Dariusz Kudzia, prezes polskiego oddziału Apriso, amerykańskiego dostawcy systemu MES FlexNet.

Tylko w samych Stanach Zjednoczonych, jak podaje w majowym raporcie Aberdeen Group, ośrodek analizujący światowe trendy w sektorze IT, liczba firm, które planują wdrożyć MES  wzrośnie do 2008 r. ponad dwukrotnie, z 35 proc. do 72 proc. - W Polsce systemy MES może posiadać ok.  10 proc. firm produkcyjnych, które już korzystają z ERP. W Niemczech i Wielkiej Brytanii systemów tych jest o kilkanaście procent więcej. Ich liczba jednak będzie ciągle rosnąć równie szybko, co w Ameryce – dodaje Dariusz Kudzia.
 
Konsumpcyjny model życia, który ma coraz więcej zwolenników także wśród Polaków, zmienia całą gospodarkę. Na początku lat 90. kluczowym kryterium zakupu była cena, potem na pierwszy plan wyszła jakość. Dziś konsument musi mieć poczucie, że produkt idealnie trafia w jego gusta. Te jednak, w dużym stopniu sterowane przez reklamy i mass-media, szybko się zmieniają. Ciągła zmiana asortymentu wymusza jakościowe zmiany w strategiach zarządzania produkcją. Dobrym przykładem tego jest branża meblarska, FMCG, kosmetyczna, chemiczna, farmaceutyczna lub produkcja telefonów komórkowych. Są one wyjątkowo wrażliwe na najnowsze trendy i modę i gwałtownie reagują na zmiany koniunktury.
 
Firmy, chcąc być konkurencyjne, są wręcz skazane na częste zmiany produktu. Muszą tworzyć go w krótkich i szybko zmieniających się cyklach produkcyjnych. Ale przejście od produkcji typu „push” (produkcja na magazyn) do modelu „pull” (produkcja sterowana popytem) wymaga uruchomienia specjalistycznego systemu, wspomagającego produkcję. Tu z pomocą przychodzą systemy MES.
 
Niespodziewane przestoje sprzętu i gwałtowne zmiany w harmonogramach produkcyjnych zdarzają się coraz częściej i wymagają szybkiej reakcji. To, co w systemie MES może być zrobione w ciągu kilkunastu minut, w systemie ERP wymaga znacznie więcej czasu i pracy. Różnica wynika z odmiennych ról i architektury obu systemów. MES, bazując na rzeczywistych danych, zarządza zasobami produkcyjnymi (ludźmi, maszynami, narzędziami), informuje i wskazuje kto, co, kiedy, a także przy pomocy jakiego sprzętu i na jakie zamówienie produkował, w pełni kontrolując jakość i wydajność pracy.

W sytuacji pojawienia się problemów z jakością gotowego produktu, dzięki kontroli genealogii, którą tworzy MES - firma jest w stanie odwołać do serwisu tylko te egzemplarze, w których wystąpiły wady produkcyjne (np. z winy złych komponentów). Nie ma potrzeby wycofywania z rynku całej partii. Producent nie traci czasu i do minimum ogranicza koszta związane z naprawą. Z badań Aberdeen Group wynika, że na lukę informacyjną między ERP a halą produkcyjną narzeka ponad połowa firm produkcyjnych (52 proc.).
 
Wraz ze wzrostem produkcji w Polsce ta luka może być coraz bardziej dokuczliwa. Firmy rozwijają się na lokalnych i zagranicznych rynkach. Część produkcji zleca się podwykonawcom, lub korzysta się z dostarczanych przez nich części lub komponentów. Wymaga to prowadzenia dokładnej kontroli genealogii produkcji, zwłaszcza tam, gdzie wykorzystuje się setki drobnych elementów składowych, np. w przemyśle motoryzacyjnym, lotniczym czy u producentów RTV i AGD – wyjaśnia Dariusz Kudzia.

Źródło: Apriso

PRZECZYTAJ RÓWNIEŻ:


Back to top